Politycy uwielbiają się przechwalać, że „inwestują” w gospodarkę, wydając pieniądze podatników. Skąd jednak wiedzą, że ich „inwestycje” odpowiadają najpilniejszym potrzebom konsumentów? Alokacje rynkowe są zwykle lepsze dla dobrobytu wszystkich niż alokacje rządowe. Sprzeciw wobec wydatków rządowych, daleki od bycia aktem mizantropii, w rzeczywistości wynika z samej troski o dobro ludzkie, na którą lewica błędnie uważa, że ma monopol. Jednym z najważniejszych pojęć w ekonomii jest idea niedoboru. Nasze potrzeby przekraczają nasze zasoby, co oznacza, że zawsze będą kompromisy. Pieniądze wydane na jedną inicjatywę to pieniądze, których nie można wydać gdzie indziej. Nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch. Na rynku zyski i straty sygnalizują przedsiębiorcom względną wartość, jaką konsumenci przywiązują do różnych towarów i usług. Sygnały te prowadzą do niezwykłej koordynacji pomiędzy potrzebami konsumentów i tym, co jest produkowane. Nie jest oczywiście idealnie, ale przynajmniej istnieje mechanizm racjonalnej alokacji zasobów, aby jak najlepiej zaspokoić najpilniejsze potrzeby konsumentów.
Sypnęły się wiernopoddańcze deklaracje wobec Donalda Tuska, wedle wzorca wyznaczonego przez niejakiego profesora Zajadło: wprawdzie jako prawnik nie umiem znaleźć prawnego…
Między von der Leyen a Tuskiem istnieje nieformalne porozumienie, na mocy którego przewodnicząca KE wspiera rząd w Polsce, przymykając oko na wypowiedzi premiera lub nawet…