Uchwała 162 to przekroczenie przez Donalda Tuska kolejnej czerwonej linii
Uchwała 162 czyni polski węzeł gordyjski jeszcze bardziej zapętlonym niźli dotychczas, ale i samego Tuska stawia wobec coraz poważniejszego ryzyka odpowiedzialności. Premier czyni bowiem właśnie to, co wiele lat temu tak bardzo odradzał Moczar Gomułce: formalizuje gwałt na konstytucji i całym porządku prawnym. W ciągu ostatnich dni zaczęto już otwarcie publicznie dyskutować o scenariuszu nieważności przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Trudno nie odnieść wrażenia, iż ta obecna debata ma „oswoić” zwykłych ludzi z taką hipotetyczną perspektywą, przedstawiając ją, jako coś w gruncie rzeczy całkiem zwyczajnego, także w demokracji polskiej, a nie tylko rumuńskiej. Demokracja ma tę zaletę, że jest dość odporna na najbardziej nonsensowne słowa, nawet jeśli dla propagandowego efektu wypowiadane, że się nie uznaje ustaw, sędziów, trybunałów, a być może i głowy państwa, i takie mówienie, zwłaszcza przez szefa rządu, owszem, prowokuje polityczny chaos, ale nie burzy jeszcze ładu konstytucyjnego. Co innego jednak tego rodzaju uzurpację władzy formalizować i obwieszczać w urzędowych publikacjach, łamiąc w ten sposób morale aparatu państwowego i wciągając stan urzędniczy w dylemat niemożliwej do pogodzenia lojalności wobec państwa i nakazów władzy. To już jest poziom bliski najwyższemu ryzyku, jakie może podjąć polityk u władzy. Bo zostaje mu wtedy albo dowieść czynem, że potrafi bezkrwawo usunąć konstytucję i zdobyć pełnię niekontrolowanej władzy, albo nagle pewnego dnia runąć na samo dno politycznego piekła.
Przykładem jednej z najbardziej udanych transformacji gospodarczych na świecie jest Korea Południowa. Kraj zajmuje wysokie miejsce w globalnych rankingach konkurencyjności…