Jego obawą nie było to, że demokracja załamie się z dnia na dzień w wyniku gwałtownego zamachu stanu. Nie obawiał się też wzrostu radykalnych ideologii, z lewicy lub prawicy, lecz czegoś o wiele bardziej podstępnego: powolnego duszenia się wolności pod warstwami biurokracji, niekończących się zasad, tyranii większości i rosnącej apatii społeczeństwa. Przewidział to. I w wielu aspektach przeżywamy to dzisiaj. Nie ma idealnej konstytucji, ostatecznego systemu politycznego, w którym wszystko będzie się rządzić samo. Wszystko na Ziemi jest skazane na rozpad i zmianę. Tego właśnie zawsze brakuje utopistom — wszystkich opcji politycznych. Żyć to znaczy walczyć, rozwiązywać problemy, kochać i nienawidzić. Musimy ponownie zająć przestrzeń publiczną, nie jako widzowie, ale jako uczestnicy. Oznacza to gromadzenie się, debatowanie, kwestionowanie. Oznacza to odmowę pozwolenia biurokratom i odległym instytucjom kształtować nasze życie bez naszego głosu. Tocqueville rozumiał to lepiej niż ktokolwiek inny. I może dlatego, prawie dwa wieki później, nadal patrzymy w jego lustro.
Kłótnia o to, czy tysięczna rocznica koronacji Bolesława Chrobrego jest rocznicą ważną czy nie, sprawia, że po raz kolejny należy zadać sobie pytanie, ilu naszym…
3 kwietnia 1940 roku Sowieci przystąpili do likwidacji obozu w Kozielsku, a 5 kwietnia – obozów w Ostaszkowie i Starobielsku. Przez kolejnych kilka tygodni polskich jeńców…