Naprawdę trudno mi się zdecydować, kto dziś mocniej przykłada Zielonemu Ładowi – Donald Tusk czy Mateusz Morawiecki. A młócą go bez litości i bez wytchnienia, nieustannie. I obaj zdają się dawać w tej walce z siebie dosłownie wszystko, nie przepuszczając ani jednej okazji, żeby mu, i to z całych sił, dołożyć. A, jak wiadomo, za sprawą przejęcia w USA władzy przez Donalda Trumpa i unieważnienia przez niego idiotyzmów Zielonego Ładu tamże, także na naszym, polskim podwórku ów wielki wyścig o to, kto zajmie pozycję lidera Zjednoczonego Frontu Największych Przeciwników Zielonego Ładu, wszedł w całkiem nową fazę. Tylko jego liderzy od miesięcy pozostają ci sami. To oczywiście premier Tusk, który wprowadzał do Polski Zielony Ład w latach 2007–2014 i wprowadza go teraz – od końca 2023 r., a w przerwie rząd Mateusza Morawieckiego w 2021 r. głosował za „prawem klimatycznym”, na którym opiera się Zielony Ład (dał zielone światło dla podwyższenia celu zbijania redukcji gazów cieplarnianych w całej Unii z „co najmniej 40 proc.” do 55 proc. w 2030 r. (w porównaniu do 1990)).
Jeśli premier Morawiecki naprawdę, jak się zaklina, nie podpisał zobowiązania Polski do realizowania Zielonego Ładu, a i premier Tusk też się do niczego takiego…
Przeciwko komunistycznej władzy wystąpiły tysiące żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i innych organizacji podziemnych, które powstały na ziemiach polskich w czasie II wojny…