Na pierwszy rzut oka program Aktywny Rodzic, czyli tzw. babciowe sprawiał sensowne wrażenie. Jeszcze w kampanii wyborczej Donald Tusk argumentował, że wszyscy tu wygrywają, a budżet państwa realnie nie traci. Młoda matka zyska pieniądze na opłacenie żłobka czy wynajęcie kogoś (np. właśnie babci) do opieki nad dzieckiem, sama wróci do pracy, wytworzy PKB, odprowadzi podatki i składki. Nim program wystartował, okazuje się, że największym wygranym będą żłobki, które chcą radykalnie podnieść cenę. I trudno się temu dziwić. Kiedy władza zrozumie, że kreowanie sztucznego popytu nie zwiększa podaży? Tym bardziej że programy są u nas akcyjne, do wyczerpania środków, do kolejnego projektu. Deweloperzy nie zaczną masowo budować tylko dlatego, że przez kilka miesięcy jest tani kredyt dla kupujących. Łatwiej podnieść cenę i zarobić na marży. Inwestorzy też nie rzucą się na budowę nowych żłobków, by po zmianie reguł gry świeciły pustkami. A skoro tak, to może już lepiej dać sobie spokój z radosną socjalną twórczością i nie kłócić się ciągle z rynkiem, który wie swoje.
Jak wiadomo – zwłaszcza tym, którzy mieli do czynienia z polskim wymiarem sprawiedliwości – sędziowie to jedna z najbardziej rozleniwionych grup zawodowych w Polsce, jeśli nie wprost najbardziej…
Giorgia Meloni ostro skrytykowała obecne podejście UE do zielonej transformacji, która „zapłaciła zbyt wysoką cenę ideologii” i wezwała do zrównoważonego…