Na Zachodzie a szczególnie w Europie obserwujemy wzrost tzw. “miękkiego autorytaryzmu”, który stopniowo ogranicza wolność słowa, tłumi demokratyczną krytykę i kryminalizuje dysydentów, oszczędzając przy tym prawdziwą przestępczość – uważa politolog Dominic Green. Jego zdaniem państwa liberalne nie kontrolują już imigranckiej przestępczości dlatego chcą kontrolować słowa. Powszechne obawy większości rządów przed krytyką ze strony coraz większej części społeczeństwa. W jego ocenie wiele ustaw dotyczących “mowy nienawiści” jest wykorzystywanych przede wszystkim do tłumienia pewnych poglądów politycznych. Dzieje się tak nie tylko w Europie, ale szczególnie na amerykańskich uniwersytetach, które – jak sam tego doświadczył – próbowały ograniczyć Pierwszą Poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych i wprowadzić prawa dotyczące “mowy nienawiści” w stylu europejskim. W marcu br. Sejm głosował nad projektem ustawy o dotyczącej tzw. mowy nienawiści i przestępstw z nienawiści. Prezydent Andrzej Duda skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej.
Politycy rutynowo schlebiają wyborcom pomysłami, które brzmią zachęcająco, ale w praktyce są szkodliwe. Odruchowe przyrzeczenie wprowadzenia kontroli cen, aby powstrzymać chciwe korporacje…
Ferdynand Zweig był przedstawicielem krakowskiej szkoły ekonomicznej. Wykazując zalety wolnego rynku i dewastujące skutki etatyzmu, dopuszczał nieznaczną interwencję państwa w…