Zapomniane państwo minimum. Po co zakaz handlu w niedzielę i płaca minimalna?
Z politycznego słownika zniknął termin: państwo minimum. Państwo, które w myśl zasady pomocniczości nie ingeruje w problemy, które rozwiązać mogą niższe szczeble władzy, np. samorządy, wspólnoty mieszkańców, czy też sami obywatele. Państwo, które nie kłóci się z wolnym rynkiem i indywidulnymi wyborami tylko dlatego, że niby wie lepiej, co dla ludzi jest dobre. Decyzje, jak zwykle, poprzedzone niekończącymi się debatami z zużyciem wyświechtanych argumentów. Poparte grubymi raportami ekspertów, think tanków, stanowiskami związków zawodowych, organizacji pracodawców, episkopatu, badaniami opinii publicznej i sondami ulicznymi, głosami autorytetów od lewa do prawa, sprytnie dobieranymi przykładami państw dobrobytu i trzeciego świata… Pytanie, po co się tym zajmować? Wyobraźmy sobie sytuacje, gdzie wszelkie odgórne regulacje szczebla państwowego nagle znikają.
Obecność Polski przy najważniejszym obecnie negocjacyjnym stole w Europie nie przetrwała wyborczego weekendu. Jeszcze kilka dni temu Donald Tusk mógł szczycić się udziałem w rozmowach…
Prof. Sławomir Cenckiewicz potwierdził informację o wygranej przed sądem (14.05. br.) w blisko sześcioletnim procesie przeciwko byłemu prezydentowi Lechowi Wałęsie. Sprawa dotyczy teczek TW Bolka….
„Ci europosłowie z Polski właśnie zagłosowali przeciw mojej poprawce wzywającej do ekshumacji polskich ofiar ukraińskich zbrodni na Wołyniu” – poinformował…
Po pół roku rządów Donalda Trumpa zwycięska do tej pory i wydawało się niepowstrzymana rewolucja woke, (można też mówić o genderyzmie, teorii queer, albo…